Tchórz
Przejazd z mieszkania do pracy trwał niecałe 20 minut. Przez prawie dziesięć lat mojego pobytu w Berlinie nie pamiętam ani jednego przypadku, żeby ta podróż znacząco dłużej trwała. Nawet kiedy rozbudowywano Kaufhof, budowano od podstaw galerię Alexia, potem parkingi vis-a-vis hotelu Park Inn, a wreszcie Holiday Inn z tyłu biurowca Sharp-a, nie zdarzyło mi się narzekać na utrudnienia komunikacyjne. To chyba taka uroda stolicy Niemiec.
Dla osoby przyjezdnej wiele rzeczy w Berlinie jest zaskoczeniem. A to, że Berlin leży na wodzie – znajduje się w nim ponad 1300 mostów, a wycieczki statkiem trwają niekiedy osiem godzin. A to, że pomimo wszędobylskiej wody nie ma w nim komarów i tym podobnych gryzących, właściwych dla terenów podmokłych, owadów. A to, że to miasto można przejść wzdłuż i wszerz idąc tylko parkami i terenami zielonymi. I do tego, wszędzie obecni są rowerzyści. Właściwie tylko w szwajcarskim Bernie widziałem ich więcej – wokół dworca kolejowego stoi stale kilka tysięcy rowerów. Berlin jest miastem innym niż każde z miast polskich.
Cleo poznałem przy okazji prowadzenia szkoleń dla kadry zarządzającej placówkami bankowymi województwa Zachodniopomorskiego. Była dyrektorką jednego z oddziałów. Jeśli ktoś myśli, że dyrektor banku to majętna i wpływowa osoba to bardzo by się rozczarował poznając środowisko bankowców. Dyrektorzy oddziałów to zazwyczaj kierownicy kilku- lub kilkunastoosobowych zespołów. Zwykle nawet nie są ekonomistami. Otrzymują, zapisywane liczbami, zadania do wykonania i z tego są rozliczani. Tak zwany dyrektor musi być tylko sprawnym organizatorem, bez wymogu znajomości ekonomii i reguł funkcjonowania pieniądza.
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).