Wydanie nr 47 z 2014 r. (2014-11-26)

Druga nagroda w IX edycji konkursu TZ „Romanse niezmyślone”

ZIELONY KWIECIEŃ (CZ. I)

Jasny, świeży, pachnący młodymi pędami kwietniowy poranek. Dookoła soczysta zieleń. Pędzę na łeb, na szyję. Cała w niepewności i pewności zarazem, że „to musi być to”, a „jeśli nie to, to ja już chyba zwariuję”. Podjeżdżam na parking z rozpędem, hamuję gwałtownie. Zwracam na siebie uwagę. I wtedy zauważam ciebie.

 

Wchodzisz już do środka i w ostatniej chwili odwracasz głowę. Masz mnie. Nasze oczy spotykają się na krótką chwilę i w tej krótkiej chwili wiem już wszystko! I ty wiesz. Cofasz się i dostrzegam w twoim ręku bukiet czerwonych róż. Jakie banalne! Róże, i to czerwone! Patrzysz na mnie uważnie zza okularów. Wyglądasz dobrze, aż za dobrze jak
na kogoś, kto pracował całą noc i spał zaledwie dwie godziny. Jeszcze nie wiem, że jesteś lekarzem i że zawsze będzie coś ważniejszego ode mnie.

1.

Tęsknota poranna. Wiesz, co to takiego? To taki dzień, kiedy się budzisz i zdajesz sobie sprawę, że obok nikogo nie ma. I zaczyna się. Najpierw powoli. Taki mały ból, co kiełkuje, wzbija się, rośnie, aż wydostaje się przez środek piersi i jest już nie do zniesienia. Paraliżuje. Nie wiesz, czy się skulić, czy raczej oddychać łapczywie, bo może za chwilę zabraknie ci powietrza. A przecież obok nie ma nikogo. Więc się z tym bólem bierzesz za barki i się siłujesz, i go odpychasz, i go sobie oswajasz nawet, bo przecież musisz wstać, musisz coś z tym zrobić, musisz iść do pracy, musisz gdzieś zadzwonić, musisz nakarmić psa, musisz... Chyba że jest sobota. Wtedy nie musisz, nic nie musisz, nic zaraz, nic natychmiast. Możesz potem, możesz kiedyś, możesz w ogóle, możesz nigdy.

 

Zielonomi

 

Cd. za tydzień

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem