Wydanie nr 46 z 2014 r. (2014-11-19)

SZCZĘŚCIARZ JAN (CZ. II)

Papieros wypadł mu z rozdziawionych ust. Znowu adres wyprosiła od Frani. Po śmierci babki sprzedała dom i warsztat ojca i przyjechała za Janem. Kupiła za tanie pieniądze poniemiecki domek, polskich jeszcze długo tam nie było. Zaczęli znowu się widywać.

Marianna tymczasem zaczęła poważnie chorować. Walimski lekarz Władysław Ch. w czasie wojny leczył partyzantów w oddziale Ponurego na Kielecczyźnie, poradził żeby wyjechała do Centrali.

W górach nie dawał jej szans. Ale ona nie chciała słyszeć o wyjeździe. Cieszyła się pierwszym murowanym domem z pięterkiem i piękną okolicą Gór Sowich.

Długo się nie nacieszyła. Zmarła 17 maja 1950 r., w Boże Ciało.

Pochowano ją na cmentarzu niemieckim, wśród wiekowych wierzb i brzóz. Po przeciwnej stronie w tarasowej mogile spoczywa kilkanaście tysięcy więźniów, zamęczonych przy budowie kompleksu Riese.

Wiosną następnego roku Jan kręcił się z nudów przy rozbiórce zdewastowanego domu. Pogadywał z robotnikami, podpatrywał, co mogło mu się przydać... Spodobał mu się parapet pod oknem. Poderwał go łatwo i odgiął do pionu. Pod blatem leżało zawiniątko wielkości cegły. Rozejrzał się, czy żaden z robotników nie widzi, i schował rzecz pod kapotę. Tak zwanego szabru szukała tam większość mężczyzn. Jan nie szukał, a znalazł. Co tam było, wiedział tylko on. Latem tego roku oboje z Krysią wyjechali do Łodzi. Kupili domek na Widzewie.

Mieszkali w nim do 1957 r., do śmierci Krysi, która zmarła na raka.

Jan wrócił do Walimia, zamieszkał u córki. Zmarł w 1961 r. W czasie choroby kazał się pochować w mogile Marianny. Spoczywają pod jednym nagrobkiem.

 

Wüstewaltersdorf 

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem