Wydanie nr 41 z 2014 r. (2014-10-15)

ROMANSE NIEZMYŚLONE

ROMANTYCZNIE, PRAWDA?

Mój romans na pewno nie jest zmyślony, a poprzedził go cały łańcuszek zdarzeń. Już ładnych parę lat temu, bo w roku 1993, w piękne późnowiosenne popołudnie wybrałem się na przechadzkę po długiej z licznymi wystawami sklepów ulicy Bloor w Toronto.

Przechodząc obok baru McDonald’s zobaczyłem przez okno atrakcyjną Filipinkę (połowa pielęgniarek i baby-sitters to imigrantki z tego przeludnionego oceanicznego kraju) z około 2-letnim dzieckiem, dla kontrastu – o lnianych blond włosach i niebieskich oczach. Minąłem już ogromne niskie okno wystawowe, ale coś mnie zatrzymało. Parosekundowe wahanie, cofnąłem się i wszedłem do baru. Przysiadłem się i nawiązałem niezobowiązującą rozmowę, m.in. żartując, że dzieciak bardziej pasuje do mnie niż do opiekunki. Sam jestem niebieskookim blondynem (coraz już bielszym). Nie chwaląc się, przyznaję, że potrafię nawiązywać kontakty z ludźmi. Atrakcyjną dziewczynę można zawsze zaczepić, pytając o godzinę lub jakieś miejsce w pobliżu, np. ulicę. Z zachowania interlokutorki łatwo się zorientować, czy można ewentualnie rozmowę kontynuować, czy też należy jedynie podziękować. To w biegu, będąc przechodniem.

 

 

Janusz

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem