POKUSY
– Jest okropnie gorąco, nie chce mi się iść ze znajomymi z Indii na żadną imprezę – wydusiłam, opadając na kanapę.
– Przecież tydzień temu chciałaś – krzyknęła z łazienki starsza siostra, Maja.
– Wiem, ale nie mam dzisiaj siły – odparłam.
– Odbierz, to na pewno Pardip dzwoni.
– Wiem, mieliśmy potańczyć, ale dopiero wróciłam i nie mam natchnienia na całonocne tańce. Ale skoro przyjechali twoi znajomi i czekają na powitalną zabawę, to ok.
Przełamałam się i po półgodzinie byłam gotowa. Szłam bez przekonania, ale kiedy weszłyśmy do domu przyjaciół, który pachniał orientem z daleka, poczułam się lepiej.
– Wejdźcie do pokoju, chcę przedstawić kolegów, którzy przyjechali z Indii – cicho zaproponował Pardip. Zerknęłam dyskretnie do pokoju, w którym było dwóch młodych Hindusów. Najpierw zauważyłam starszego, eleganckiego i z wyglądu bogatego chłopaka. Stał, a że był bardzo wysoki, od razu rzucił się w oczy. Jednak nie byłam zachwycona, mimo wszystko nie zrobił na mnie wrażenia. Za nim siedział drugi, jakby nieobecny. Zerkałam na niego, a kiedy spojrzał na mnie, pocałowałam swoje serce na pożegnanie, bo już wiedziałam, że mi je skradł i nigdy nie zwróci.
Izabela
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).