Wydanie nr 33 z 2014 r. (2014-08-20)

Romanse niezmyślone

GÓRA JAK INNE... (CZ.II)

odi et amo…(nienawidzę i kocham)

Staramy się ją ominąć łukiem, idąc szerokim uskokiem w prawo. Wojtek prowadzi pierwszy. Od samego początku narzucił mordercze tempo, więc teraz chwilami ciemnieje mi w oczach. Chyba to zauważył, bo po dwóch godzinach zarządza odpoczynek. Nie, nie biwak, po prostu odpoczynek.

Jestem trochę zmęczony i zniechęcony. Zadaję sobie pytanie: „Hory, po co tu jesteś? Po co tak się mordujesz i to z własnej, nieprzymuszonej woli?” Ot, przecież wystarczy powiedzieć „pieprzę ten interes” i zejść na dół. Ale wiem, że za chwilę to minie.

                Że za chwilę dopadnie mnie euforia.

                Euforia walki. Z nim.

Z Everestem...

Ruszamy o trzeciej. Teraz przez pięć godzin będziemy się wspinać mało ciekawym, lodowo-skalnym terenem.

                Prawie jak w Alpach.

                Tylko nie ta wysokość...

Biwak na wysokości 7760 metrów zakładamy już o ósmej. Rozbijamy maleńki namiot i skonani wczołgujemy się w śpiwory.

Wojtek

 

Ciąg dalszy za tydzień

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem