SWATY
Miała też brata Kazimierza, który po zdaniu matury poszedł do seminarium duchownego i został, zgodnie z powołaniem, księdzem. Po uroczystościach prymicyjnych skierowano go do pracy duszpasterskiej do miasta powiatowego. Tutaj przydzielono mu pokój na plebanii, blisko kościoła parafialnego i blisko rynku. Ksiądz Kazimierz szykował sobie śniadania i kolacje sam, ale na obiad pomysłu już nie miał. Nie brakowało mu chęci, lecz do realizacji takiego zamiaru potrzebne były kuchnia, meble, naczynia itp. Trudno dziś powiedzieć, jak trafił na obiady do katolickiej rodziny Zofii i Romana, którzy mieszkali blisko kościoła i plebanii.
Roman był piekarzem i choć mieszkał w centrum miasta, hodował konia i kilka świń. Zofia zaś pracowała w sklepie mięsnym, więc o żywność nie musieli się martwić – ich zakłady pracy w ramach wynagrodzenia dawały deputat: chleb, bułki, podroby, mięso. Zofia i Roman mieli dwoje dzieci: Aleksandra i Emilię.
Andrzej
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).
Komentarze
Alicja Bachleda to z mazur?
Golce jakie mają imiona?
Małysz to też nie górol bo nie jest Jasiek
twój komentarz jest bez sensu i dla ciebie najlepiej żeby był tylko Adam i Ewa i żeby wszyscy byli tacy sami
może trzeba było pomyśleć i się zastanowić nad tym że właśnie ktoś chciał być oryginalny na swój sposób i nie mieć 10 Jaśka w rodzinie ani Maryśki