Kolumna wymęczonych marszem Żydów posuwała się wolno w stronę granicznego Bugu. Ich droga znaczona jest mogiłami
MARSZ ŚMIERCI
1 grudnia 1939 roku w Chełmie zebrano około 1800 chłopców i mężczyzn pochodzenia żydowskiego w wieku od 16 do 60 lat. Wszystkich popędzono drogą do Hrubieszowa. Tam dołączono kolejną grupę Żydów i wszystkich pognano przez Cichobórz, Małków i Dołhobyczów w kierunku Sokala. Przyjmuje się, że podczas „marszu śmierci” życie straciło około tysiąca osób (niektóre źródła podają, że blisko dwa tysiące). Z tej grupy 50 jest pochowanych w Małkowie-Kolonii.
Świadkiem tych tragicznych wydarzeń jest Bolesław Barański (81 l.), emerytowany nauczyciel, wieloletni dyrektor szkoły, działacz ZHP z Małkowa-Kolonii. W grudniu 1939 r. miał 8 lat. – Byłem ciekawskim chłopakiem. Gdy zobaczyłem tłum ludzi, wybiegłem z domu i patrzyłem, jak ich pędzili. Na końcu kolumny szło dwóch dorosłych mężczyzn. Prowadzili młodzieńca, 17-, może 18-letniego. Jeden trzymał go pod jedną rękę, drugi pod drugą. Chłopaczyna był bardzo wycieńczony, nie mógł sam iść. Spowalniał marsz. Wtedy Niemiec wyskoczył z furmanki i zaczął ich bić. Chłopak słaniając się, chwycił za pień rosnącej tuż przy drodze lipy. Błagał, płakał, podnosił ręce. Bezlitosny Niemiec wyjął pistolet i strzelił mu prosto w głowę. Wycelował z odległości pół metra – opowiada Barański.
au
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).