CIEŃ WIELKIEJ GÓRY
– 17 lutego 1980 roku Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki jako pierwsi w historii stanęli na najwyższej górze świata zimą. Takich momentów pewnie się nie zapomina.
– Wciąż jestem na Evereście, choć od pamiętnej wyprawy minęły 34 lata. Mógłbym odtworzyć ekspedycję dzień po dniu, a ostatnie chwile, kiedy z Krzyśkiem atakowaliśmy szczyt – minuta po minucie. Pamiętam każde słowo i każdy ciężki oddech, kiedy połączyliśmy się z bazą. Andrzej Zawada (kierownik wyprawy – przyp. red.): „Nie słyszę, powtórz, powtórz, gdzie jesteście, odbiór”. Krzysztof Wielicki: „Na szczycie Everestu!”. Ja: „Na szczycie! Zimą, zimą, Polacy! Strasznie ciężko, strasznie. Gdyby to nie był Everest, to byśmy chyba nie weszli”.
Leszek Cichy na Slajdowisku w Szczebrzeszynie (zdjęcia)
– Pokonaliście granicę niemożliwego.
– Powszechnie sądzono, że zimą życie w Himalajach, powyżej 7 tys. m jest niemożliwe. W końcu mówił to autorytet, pierwszy zdobywca Everestu (29 maja 1953 r.) Nowozelandczyk Edmund Hillary. Jako pierwsi odważyli się Polacy. Do dziś na Everest zimą weszło tylko pięciu alpinistów: dwóch z Japonii i trzech z Korei. Latem górę gór zdobyło już 4 tys. osób. Mimo wszystko czy w lecie, czy zimą na Everest nikt nikogo nie wnosi. To nie zabawa, a najtrudniejszy ze wszystkich ośmiotysięczników.
– W tamtych latach trudniej było się wspinać?
– To zupełnie inne czasy. Nie było polarów, kombinezonów ochronnych, wytrzymałych namiotów. Ani telefonów komórkowych i łącz satelitarnych. Z nowości mieliśmy tylko podkoszulki angielskie, prototypy przeciwpotnej bielizny. I pożyczony od Amerykanów namiot odporny na wiatr i mróz. Służył nam w ostatnim obozie w Przełęczy Południowej, z którego atakowaliśmy szczyt. Ale w tych ekstremalnych warunkach – mrozy poniżej 40 st. C i wichury osiągające prędkość 130 km/h – wartościowy materiał się skurczył i nie można było włożyć jednego z masztów.
Rozmawiała Jadwiga Hereta
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).