• 924.jpg
Wydanie nr 32 z 2013 r. (2013-08-07)

Romanse niezmyślone

BRONKA I GERHARD

To były czasy bez honoru, krwawe, niespokojne czasy drugiej wojny światowej. Można było stracić życie za posiadanie radioodbiornika lampowego lub wskutek cudzych donosów, a co dopiero za posiadanie broni. Wojna zmierzała do końca. Pomruki pogromu pod Stalingradem dochodziły pocztą szeptaną nawet do zapadłej wioski Prus Wschodnich.

A dla tych dwojga młodych ludzi to był czas wiosny uczuć, czas miłości. On, niemiecki żołnierz z jednostki stacjonującej w pobliżu wioski. Miał na imię Gerhard. Piękny, wysoki, ciemnowłosy chłopak o niebieskich oczach. Ona, Polka, typowej słowiańskiej urody, blondynka o długich , gładko zaczesanych włosach i pięknych, ogromnych niebieskich oczach. W domu i w wiosce nazywano ją Bronką. Pochodziła z bardzo biednej rodziny, jeszcze bardziej podupadłej w czasie kilkuletniej wojny. W domu było wiele gęb do wyżywienia i wiele sióstr Bronki do wydania za mąż. Wszystkie Mironówny były ładnymi dziewczynami, nic więc dziwnego, że szybko wychodziły za mąż, jeśli trafiał się ktoś, kto chciał je wziąć bez posagu.

Któregoś dnia patrol niemiecki zatrzymał się na środku wioski, jeden z żołnierzy chciał zapytać po niemiecku stojącą najbliżej dziewczynę. Spojrzał i zaniemówił. Ogromne chabrowe oczy Bronki ocienione czarnymi rzęsami, zrobiły się jeszcze większe, niż były. Można się było zatracić w jej oczach.

– Skąd tu u licha taka dziewczyna ? – myślał gorączkowo – czy ona pochodzi stąd, z tej wioski, jak się nazywa?

Kiedy wreszcie odzyskał głos i świadomość, zapytał o pocztę. Bronka rezolutnie mu odpowiedziała, oczywiście po niemiecku. Gerhard starał się przedłużyć rozmowę, by czegoś się dowiedzieć o dziewczynie, by jej nie stracić z oczu. Odpowiadała mu łagodnie i rzeczowo. Gerhard już wiedział – musi tu wrócić do niej, odnaleźć ją.

Nie mógł oczu od niej oderwać. To było jak rażenie piorunem, co omal go nie zabił. Bronce też było miło, że żołnierz niemiecki tak zbaraniał na jej widok, a później pochwalił za znajomość języka. Ona też wpatrywała się w jego niebieskie, zdumione oczy, ale trochę się go bała – Przecież to Niemiec, wróg!

 

Adam

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Wywabiacz 2013-08-11  09:14

Romeo i Julia z Mazur

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem