Romanse niezmyślone
OPOWIEŚCI WĄTEK MŁODY...
Zbliżały się osiemnaste urodziny. I jego, i moje. Tak się złożyło, że ja – wodniczka styczniowa, on – wodnik z lutego. Na korytarzu wielkiego gmachu szkoły:
– Cześć! Zapraszam ciebie, Iza, na moją osiemnastkę. Będziesz?
– Dzięki...jestem zaskoczona, ale nie mogę obiecać...
– Przyjedź, będzie fajnie, zobaczysz. Będę czekał.
I rozjechaliśmy się do domów na ferie zimowe. Nie pojechałam. Bałam się osławionych w naszej szkole osiemnastek. Zawsze lał się alkohol, chłopcy zaliczali dziewczyny. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Byłam wzorową uczennicą, przewodniczącą szkoły. Wiedziałam już wtedy, że Andrzejowi to się nie spodoba. Zwykle nikt nie odmawiał, a ja postąpiłam wbrew regule. Minęły dwa tygodnie, wróciliśmy do internatu. Między zajęciami lekcyjnymi spotkaliśmy się na korytarzu, naprzeciwko pokoju nauczycielskiego.
– Nie było ciebie, jak śmiałaś! Tak bardzo czekałem na ciebie. Olałaś mnie, nie odzywaj się więcej do mnie! – wrzeszczał przy ludziach, aż mi dech zaparło. Było mi głupio, ale wkurzyło mnie to, bo jakim prawem tak mnie zbeształ? Nie odezwałam się.
Minął prawie rok, nadszedł czas świąt Bożego Narodzenia. W szkole zwyczajowo nauczyciele zasiadali z uczniami do kolacji wigilijnej. Pomagaliśmy nakrywać, a wieczorem odświętnie ubrani udaliśmy się do pięknie przystrojonej jadalni. Wszyscy otrzymali opłatek i zaczęli składać sobie życzenia. Nie znosiłam tej gali, czułam się dziwacznie. Wtedy zobaczyłam Długiego – taką miał ksywkę. Zmierzał w moim kierunku. Złapał mnie za rękę
Joanna
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).