• 924.jpg
Wydanie nr 37 z 2012 r. (2012-09-12)

Korespondencje

Spełnione życzenia

Pozwoliłam sobie napisać ten artykuł, by podzielić się wspomnieniami z wakacji w czasach powojennych.

Minęły wakacje, czas urlopów i wypoczynku. Nie wiem, czy dla nas, dzieci z lat 50., był to prawdziwy wypoczynek. Może tylko od nauki szkolnej, gdyż wstawać trzeba było przed godziną 6 rano, by wypędzić krowy do lasu. To było nudne zajęcie, stać nad krową i patrzeć, jak gryzie trawę. Próbowałam brać książkę do czytania, ale wtedy trzeba było już szukać krów. Przyjemność sprawiały nam kubeczki wypełnione pachnącymi poziomkami i często spotykane grzyby w lesie. Po powrocie do domu czekał na mnie mały braciszek. Najpierw cieszyłam się z jego urodzin, ale kiedy przyszło dziecku bawić dziecko (miałam 9 lat), to nie było takie proste. Poszłam do koleżanek, zostawiając dziecko na podwórzu. Brata wystraszyły gęsi, albo psy, dziecko w płacz, a mama już biegnie. Weszłam na czereśnię, by urwać jagód, wózek się przechylił, a dziecko już leży na ziemi. Inne nudne zajęcie to było podpędzanie koni, które poruszały kierat w czasie młócenia zboża. Chodzić w kółko cały dzień tak bezmyślnie, to nie dla mnie zajęcie. Zaczęłam marzyć niczym Ania z Zielonego Wzgórza. Wymyśliłam trzy życzenia do spełnienia:

1. Odciążyć rodziców w ciężkiej pracy polowej.

2. Zamieszkać przy trakcie, by nie gubić butów w borowinowym błocie.

3. Zdobyć zawód nauczycielki, gdyż on mnie pasjonował od zawsze.

Złotej rybki nie spotkałam, ale wszystkie trzy życzenia zostały spełnione.

Łączę pozdrowienia

Helena Pokrywka

Łabunie

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem