Romanse niezmyślone
PRZYJDZIE SIĘ ROZJECHAĆ (CZ. I)
Jest rok 1945. Wiosna. Małe miasteczko na Wołyniu, utopione w kwitnących ogrodach. Pod ledwie widoczne z zieleni dachy niewielkich domków weszła błoga nadzieja pokoju i spokoju na co dzień, ogłoszono bowiem kapitulację Niemiec, koniec II wojny światowej. Wciąż jednak pod każdym z tych dachów zawisła i nie odeszła pamięć jakiejś tragicznej śmierci, zbrodni, daremnej ucieczki, długotrwałej rozłąki albo głodnych dni i nocy...
Wczesnym świtem, mokrym od rosy, bracia bliźniacy – Bartek i Bolek pognali na opuszczone ogrody Zawijenków i „natargali i nanieśli bzu”. Ustawili w wazonach, dzbankach, a nawet w wiadrach. Nie mieli innego prezentu na imieniny matki – Heleny.
Wiedzieli, że wyjdzie za chwilę z alkierzyka, gdzie śpi z Magdalenką, i powie z uśmiechem: „Taaakich mam chłopaaaków!”.
Pejot
Cd. za tydzień
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).