Romanse nie zmyślone
MOJE HELENY (CZ. II)
Nastaje piękna, złota polska jesień. Rezerwuję pokój w hotelu PTTK. W wyznaczonym dniu czekam w recepcji. Przyjeżdża, jak zapowiedziała. Rozpoznajemy się natychmiast, choć - rzecz jasna - na wszelki wypadek ustaliliśmy stosowne znaki. Zostawiamy swoje bagaże na miejscu i wychodzimy na długi spacer po Starówce i jej okolicach. Zagadani, zaabsorbowani bez reszty sobą docieramy, nie wiadomo jak, aż do samego centrum na Marszałkowską. Tam posilamy się w czymś, co jest skrzyżowaniem restauracji i kawiarni. Ktoś, kto wtedy obserwowałby to wszystko, wziąłby nas za parę pozostającą w serdecznej zażyłości, prawie zakochaną, a nie osoby, które widzą się po raz pierwszy.
Szachista
Koniec
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży