Wydanie 30 z dnia 29 lipca 2009 r. (2009-07-29)

Rży cały Łaszczów i pół Mircza. Za sprawą karej kobyłki, która...

URWAŁA SIĘ NA RANDKĘ

– Złodzieje! Buchnęli moją karą, jedyną, kochaną. Cztery tysiące poszło ze stajni! – lamentował na posterunku policji Eugeniusz Michalski (50 l.) ze Steniatyna. Policjanci z Łaszczowa szczerze współczuli gospodarzowi. Na nogi postawili całą okolicę.

- Od małego ją chowałem, miała u mnie jak królowa. Nic nie robiła, pasła się tylko na podwórku. Ozdoba taka. Bo konie, kobito, to moje życie - mówi do mnie pan Gienek.

Zawsze trzymał rumaki. A Elma (4 l.) - tak kara ma zapisane w papierach - była jego ulubienicą. Tamtego wieczoru (20 lipca) jak zawsze wprowadził bydlę do obory, przywiązał do żłobu, poklepał po zadku, przymknął lekko drzwi - wiadomo, duchota - i poszedł spać. Nad ranem zdębiał.

- Krowa jest, cielę też, trzy byki stoją... A gdzie kara?! Ukradli! - pan Gienek nie miał wątpliwości. Zaalarmował sąsiadów, którzy przyłączyli się policyjnej akcji. Mundurowi służbową kią, ludzie na rowerach, ktoś pieszo, inny samochodem. Szukali po obejściach, zaglądali za stodoły, przeczesywali wąwozy i zagajniki. Bez skutku.

her

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem