Romanse nie zmyślone
ZŁOTA JESIEŃ ( CZ.II)
Kiedyś były tzw. stypendia fundowane, w ramach których było też zagwarantowane mieszkanie. Mąż miał do wyboru: Lublin, Radom, Kielce. Wybraliśmy Kielce, bo stamtąd pochodził mój mąż i tam mieszkali nadal jego rodzice. Zanim otrzymaliśmy upragnione, małe mieszkanko, w którym do dzisiaj mieszkamy, pomieszkiwaliśmy w pokoju biurowym, wąskiej, ponurej klitce, z widokiem na podwórko-studnię. Rzeczywiście „pomieszkiwaliśmy", bo z powodu przeraźliwego zimna przesiadywaliśmy w klubach, kinach lub u rodziców męża. Po dwóch latach przydzielono nam małe, ale słoneczne i przytulne mieszkanie. Kiedy się do niego wprowadzaliśmy nie mieliśmy prawie niczego, poza dziewięcioma pudłami książek, które bracia męża z mozołem wnosili na IX piętro (winda jeszcze nie działała).
Danuta
Koniec
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży