Romanse nie zmyślone
MIAŁ BYĆ NA ZAWSZE
Październikowy wieczór, 35 lat temu. Po zdanym egzaminie umówiłam się z przyjaciółką w naszej ulubionej restauracji. Była taka restauracja, do której wstęp kosztował 5 zł i w tej cenie była tzw. Konsumpcja: porcja frytek, kawa lub piwo. Ale można było spokojnie posiedzieć do godz. 24., a także posłuchać muzyki lub potańczyć. To był nasz stały lokal. Tani, elegancki i z wyjątkowo przyjaźnie do braci studenckiej nastawioną obsługą. Stanęłam w drzwiach sali kawiarnianej, spojrzałam dookoła, ale nie zobaczyłam mojej koleżanki. No cóż, pewnie się spóźni. Poczekam. Zamówiłam kawę, zapaliłam papierosa i delektując się naprawdę dobrą kawą, przeżywałam dopiero co zdany bardzo trudny egzamin. Nagle ogarnął mnie dziwny niepokój. Poczułam się nieswojo. Odwróciłam głowę. Spojrzałam i znieruchomiałam. Przy jednym ze stolików siedział wpatrzony we mnie mężczyzna. W momencie zetknięcia się naszych spojrzeń doznam paraliżującego olśnienia. Znam tego mężczyznę. Ja go znam. Ja go znam - patrząc na niego powtarzałam w myślach. To jest niemożliwe, nieprawdopodobne. Widzę go. Taki sam. Te same oczy, włosy, twarz. Spłoszona własnym odkryciem odwróciłam głowę. Wciąż jednak czułam jego spojrzenie. Nie mogłam uwierzyć, że marzenia mogą się zmaterializować.
Alinka
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży