Atakuje zwierzęta, podchodzi do domostw - gruchnęło w gminie Mircze. Ludzi sparaliżował strach. Leśnicy uspokajają
POLOWANIE NA WILKA
- Pewnie, że się boję. Ja i cała wioska - mówi Ślepkowa. - A jak napadnie ludzi? Trzeba coś zrobić.
To ona pierwsza zauważyła bestię. Wracała z synem z Mircza. Ten ma 12 krów. Krasule pasły się na łące.
- Jakieś poruszenie na pastwisku. Co jest? Cała się zląkłam - opowiada. - Bydlęta się wyrywały, beczały przerażone. Myślałam, że to wielki pies się do nich dobiera, ale syn nie miał wątpliwości: wilk! Faktycznie, szerokie nozdrza, wielkie kły i błyszczące oczy.
Ślepkowa zaalarmowała całą wieś. Niech ludzie mają się na baczności, niech pilnują dobytku. Wieść rozniosła się szybko po okolicy. A mieszkańcy zaczęli widywać zwierza coraz częściej. Ten ujrzał wilka pod lasem, inny jak przebiegał przez drogę, ktoś zobaczył go w pobliżu zabudowań. Ludzie zaczęli się bać. Ci, co nie słyszeli o wilczym alarmie, dowiedzieli się z ogłoszeń, rozklejonych po okolicznych wsiach. O tym, że grasuje wilk, atakuje zwierzęta i podchodzi do ludzkich siedlisk, informował Lech Szopiński, wójt Mircza. Prosił o lepsze baczenie na dzieci i częstsze doglądanie bydła na pastwiskach. Do zachowania szczególnej ostrożności wzywał grzybiarzy i zbieraczy jagód. "W razie zauważenia drapieżnika, prosimy powiadomić UG w Mirczu, miejscową policję oraz gminne centrum zarządzania kryzysowego (podane telefony)" - grzmiały ogłoszenia.
- Sąsiadowi bestia dobierała się do krów. Traktorem go przepędził, trąbił, to zwierz się wystraszył - potwierdza Helena Bełz ze Starej Wsi. - Ja go nie widziałam, ale gdyby stanął na mojej drodze, pewnie bym umarła.
her
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży