Wydanie nr 9 z 2015 r. (2015-03-04)

Rehabilitacja chorego daje efekty, ale jest bardzo kosztowna

POMÓŻMY ARTUROWI

Tragiczny wypadek, jaki Artur miał jesienią 2011 r., na zawsze zmienił życie jego i jego rodziny. Artur rozbił się samochodem w Potokach pod Lubyczą Król. Od tamtej pory nie chodzi, nie mówi. Potrzebuje całodobowej opieki i rehabilitacji. A to jest bardzo kosztowne.

Artur Dziedzic z Bełżca ma 41 lat. Przez 15 lat pracował jako strażnik graniczny. Do wypadku doszło 7 listopada 2011 r. Nie wiadomo, dlaczego się rozbił: dzień był piękny, słoneczny, droga prosta. Mężczyzna jechał z dozwoloną prędkością, w pasach. Żadnych śladów hamowania. Samochód uderzył w drzewo. – Może mąż zasłabł, może słońce go oślepiło? – zastanawia się żona Artura. – Nie miał złamanej ani jednej kości, nic. Tylko głowa była rozcięta. Rozmawiał z ratownikami. Dopiero w karetce pogotowia zaczął tracić przytomność.

W szpitalu w Tomaszowie Lub. okazało się że trzeba natychmiast operować, bo zagrożone jest życie. W mózgu zrobił się krwiak, Artur przeszedł trepanację czaszki. – Siedziałam przy nim i mówiłam: „Jestem tu, trzymam cię”, ściskając go za rękę. „Trzymaj” wyszeptał. A potem, gdy jechał na blok operacyjny, usłyszałam jego ostatnie słowo: „Zosiek”. Tak mnie nazywał – opowiada jego żona.

Artura leczono w szpitalach w Tomaszowie i Zamościu. Trzeba było zrobić drugą trepanację: pod czaszką zrobił się drugi krwiak, a pod nim – ropień. Nie wiadomo było, czy Artur przeżyje.

Przeżył, ale jest niesprawny. Wymaga całodobowej opieki i stałej rehabilitacji. – Lekarze radzili, żebym oddała męża do zakładu opieki. Argumentowali, że nie poradzę sobie z małym dzieckiem, leżącym mężem i pracą. Ale jak miałam to zrobić? Jesteśmy dwoma połówkami tego samego jabłka, nie mogę go opuścić, kiedy mnie najbardziej potrzebuje – opowiada jego żona.

Przez pierwsze miesiące Zofia miała opiekunkę przyznaną przez GOPS, która zajmowała się Arturem, gdy była w pracy (jest kierowniczką sklepu w Lubyczy Król.).

 

Pomóc może także tej kochającej się parze każdy z nas: Artur jest pod opieką tomaszowskiego Stowarzyszenia „Czajnia”. Na rzecz jego rehabilitacji można odliczyć 1 proc. podatku, wystarczy w rocznym zeznaniu podatkowym podać numer KRS: 0000 201 268, z dopiskiem „Artur”.

Informacji o innych sposobach pomocy Arturowi udziela red. Małgorzata Mazur, tel. 500 037 512.

 

MaMaz

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Agata 2020-01-29  19:22

Prosze otworzyc zbiórke na FB.

Fusz. 2018-03-23  15:51

Pamiętam Artura, razem zaczynaliśmy pracę. Wydawało by się, że człowiek ma swoje plany ale życie pisze inne scenariusze. Pozdrawiam Artur, wytrwałości.

KLESZCZ 2015-03-20  13:28

A dlaczego nikt nie wspomina o BOLERIOZIE, czyżby przełożeni ze Straży Granicznej nie widzieli wcześniej zagrożenia i nabrali wody w usta???

abc 2015-03-20  11:39

Jest tyle osób potrzebujacych... dzieci ktore nie mają co jeść- rodzice bez pracy itp. A mi kto pomoże?

Piotr 2015-03-05  20:08

Można pomóc wysyłając sms-a ???

Danuta wicling 2015-03-04  23:17

Współczuję to naprawdę tragedia ale są dobrzy ludzie razem pomożemy potrzebującym

Małgorzata 2015-03-04  15:36

Kiedyś mieszkaliśmy po śąsiędzku ,przykre to co go spotkało z całego serca życzę powrotu do normalnego funkcjonowania zdrowia wytrwałośći i wiary pozdrawiam serdecznie

Patryk 2015-03-04  13:32

WSPANIAŁY ARTYKUŁ. przelewam pieniążki. To szczytny cel. Myślę, że uzbieramy te minimum 10000zł. Trzymajcie się 14/88

Edyta 2015-03-04  10:22

Tragiczna historia młodego człowieka i jego Rodziny. Serdecznie współczuję. Pomóżmy Arturowi.

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem