Wydanie 30 z dnia 23 lipca 2008 r. (2008-07-23)

Wyciosany w kamieniu posąg partyzanta leży w środku Hrubieszowa od 1965 roku! Teraz wreszcie postawią go “na nogi”

POSTAWIĄ PARTYZANTA

Pech – tak najkrócej można określić los pomnika hrubieszowskiego partyzanta. Już chyba nikt nie wierzył, że kiedykolwiek zostanie dokończone dzieło artysty sprzed 40 lat. Wojak stanie jednak na cokole. Komitet “stawiania” już jest.  

To bodaj jeden z najdłużej budowanych pomników w Polsce. Wydłubana w granicie kilkunastotonowa postać żołnierza idącego do boju zdążyła już wrosnąć w ziemię. Ktoś odłamał orła (a był w koronie), inny odpiłował karabin. I tak partyzant leży na skwerku przy Rynku. Komu poświęcony jest kamień, kim był rzeźbiarz, tego ludzie nie wiedzą. A było tak.

Wywodzący się z Rozkoszówki (gm. Uchanie), a mieszkający w Warszawie artysta Stefan Momot (absolwent warszawskiej ASP) postanawia - na własny koszt - wyrzeźbić pomnik partyzanta walczącego o wolną Polskę (podobne miały stanąć w Wojsławicach i Uchaniach). Był rok 1965. Wacław Grzegorz Antoniuk w publikacji "Pechowy pomnik - geneza zła" opisuje skąd rzeźbiarz wziął pieniądze na dzieło. Otóż na wystawę do Moskwy wysłał wcześniej granitowego 2-metrowego żołnierza z wyrzeźbionym orłem. Gdy postument wrócił z ZSRR - zamiast orła miał pięcioramienną gwiazdę. Tę zmianę dzieła artysta odważył się zaskarżyć do sądu i otrzymał spore odszkodowanie.

Fundator przywiózł ociosaną bryłę ze Strzegomia. Od razu spoczęła na skwerku. Tam artysta rzeźbił partyzanta (według projektu ma 6 m wysokości i powinien stać na 3-metrowym cokole). Płyty na podstawę leżały (i leżą do dziś) rozrzucone obok wojaka. Momot prawie ukończył dzieło. Jednak ówczesne władze wciąż robiły jakieś problemy. A to obywatelowi Momotowi kazano zabrać kamień, a to przedłożyć dodatkowe projekty, jakieś dokumenty, wciąż żądano nowych pozwoleń. Innym razem proponowano zmienić charakter upamiętnienia - ku czci poległych w walce z faszyzmem hitlerowskim. Mimo to partyzant był na ukończeniu.

J. Hereta

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem