Wydanie 18 z dnia 29 kwietnia 2008 r. (2008-04-29)

Zamiast ocen w zeszycie, ludziki, nazywane – czasem jak uczniowie – debilami. Tak było na lekcji wikarego z Moniatycz pod Hrubieszowem

DRUGA WPADKA WIKAREGO

Dwa lata kapłaństwa i dwie wpadki wikariusza Wojciecha P. Najpierw po pijaku uderzył autem w słup. Teraz matka 11-letniego ucznia oskarża kapłana o to, że nazwał jej syna debilem, szarpał za ubranie i kazał kolegom bić chłopca.  

- Nie pozwolę, żeby nauczyciel, choćby był księdzem, upokarzał moje dziecko - mówi Agata Wronka z Janek (gm. Hrubieszów). To ona stanęła w obronie syna Arka, który na lekcji religii stał się pośmiewiskiem całej klasy.

Incydent wydarzył się 27 marca, na czwartej lekcji. Właśnie wtedy ks. Wojciech P. miał religię z czwartą klasą podstawówki w Moniatyczach. W szkole tej uczy od stycznia tego roku. Zastąpił lubianą przez uczniów katechetkę, która odeszła na emeryturę. Kapłan w Moniatyczach pracuje od roku, przyszedł z Goraja.

Tego dnia po południu wychowawczyni Arka wstąpiła do sklepu, gdzie pracuje jego mama.

- Powiedziała mi, że doszło do przykrej sytuacji na religii, że ksiądz upokorzył mojego syna - mówi Agata Wronka. Gdy wróciła do domu, Arek jej wszystko opowiedział. Płakał. Mówił, że nie pójdzie do szkoły, nie chce mieć więcej lekcji z księdzem.

Co się stało? Temat lekcji brzmiał: „Wąż miedziany - zapowiedź krzyża". Dzieci rysowały węża i krzyż.

- Ja spytałem, czy mogę namalować księdza - opowiada Arek, jeden z lepszych uczniów w klasie. Wikary pozwolił. Ale potem, gdy sprawdzał rysunki, widać obrazek nie przypadł mu do gustu. Katecheta w zeszycie narysował ludzika z dwoma minusami i powiedział do ucznia, że „to jest debil, taki jak ty". - Kilka razy go tak wyzwał - mówi mama. Arek potwierdza. Zdradza też, że ksiądz malował dzieciom takie „debile", czasem z minusem, innym razem w kapeluszu.

Potem, jak opowiada chłopiec, ksiądz chwycił go za ubranie, podniósł wysoko do góry i spuścił po ścianie. Kazał kolegom go bić po głowie. Uderzali tylko niektórzy, pięścią. Arek mówi, że nie ma żalu do kolegów, bo starali się bić lekko. Powiedział mi też, że było mu przykro, płakał, chciał uciec ze szkoły.

O tym, co się wydarzyło w czwartej klasie dzieci opowiedziały Danucie Smalej, wicedyrektor ZS w Moniatyczach. Arek cały czas płakał. Jego mama mówi, że jest bardzo wrażliwym chłopcem. Gdy miał 6 lat, jego tata zginął w wypadku (bus, którym jechał do pracy do Niemiec miał wypadek). Dziecko, mocno przywiązane do ojca, bardzo to przeżyło. Mama musiała chodzić z nim do psychologa.

Po incydencie na religii dyrektorka zwolniła chłopca z pozostałych lekcji, wcześniej pojechał do domu. Wciąż płakał, od razu poskarżył się starszej siostrze. Potem opowiedział mamie.

Jadwiga Hereta

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

Goraj 2008-07-28  11:30

Ks Wojtek to człowiek o nieprawdopodobnym poczuciu humoru, nikt z was go tak naprawde nie zna i nie macie pojęcia jaki jest. Był na mojej parafii rok, ale to wystarczyło i moge wam powiedziec, ze nie znam księdza który miałby takie podejście do młodzieży i do życia jak On. Komentując artykuł moge tylko powiedzieć, ze ta kobieta naprawde przesadziła...I pamiętajcie:"Człowiek jest tylko człowiekiem"

endriu 2008-05-03  18:59

a ja dobrze znam księdza Wojtka i uważam , że jest wspaniałym kapłanem. znam też dzisiejszych uczniów i pytam sie czy miał pozwolić zeby zołożili mu kosz na głowe? rodzice bądzcie bardziej wymagający względem waszych pociech...

mark 2008-05-03  16:49

ikx
Przepraszam buahaha.Moze sobie to slowo ......, dodaj sobie reszte inteligencie (pewnie tez w sukience)

ikx 2008-05-01  21:08

Ludzie są wredni. Przeież przeprosił. Czego jeszcze ta matka chce?

mit 2008-05-01  12:06

Oj, coś mi się zdaje, że Ukrainka go czeka. Dwa lata i dwa strzały. Trochę dużo.

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem