Wydanie nr 30 z 2015 r. (2015-07-29)

Kochamy psy i koty. Za każdą cenę i bezinteresownie

NASI DRODZY PRZYJACIELE

Yorki, maltańczyki i inne nieduże psy ozdobne, z dużych – owczarki i labradory. To teraz najmodniejsze rasy psów, choć szczeniak z nie najlepszymi papierami kosztuje kilkaset złotych, a z porządnym rodowodem – nawet kilka tysięcy. Najczęściej jednak wciąż towarzyszą nam kundelki, z kotów – dachowce. Ze schroniska dla bezdomnych zwierząt w Zamościu co roku zabieranych jest około 300 psiaków. Kotki też są do wzięcia...

 

Polacy kochają psy. W naszych domach i na naszych podwórkach mieszka ich 7, może nawet 8 mln. Pod względem liczby psów zajmujemy trzecie miejsce w Europie – po Wielkiej Brytanii i Niemczech.

Kochamy też koty. Mamy ich co prawda mniej niż psów, ale też mnóstwo – około 6 mln. Coraz lepiej o nie dbamy, co oznacza między innymi, że nie żałujemy na nie pieniędzy. Na karmę dla psów i kotów Polacy wydają już 2 mld zł rocznie, a ich producenci mogą tylko zacierać ręce, bo sprzedaż rośnie o kilka procent rocznie. Powstają hotele dla psów i kotów, salony piękności i szkoły, w których pupile uczą się dobrego zachowania. Wszystko to działa już także na naszym lokalnym rynku.

Kupuj legalnie

Szacuje się, że 90 proc. naszych pupili, towarzyszy, stróżów (psa zwykle mamy po coś) to kundelki. Pozostałe kilkaset tysięcy (700, może 800) to psy rasowe. W Związku Kynologicznym w Polsce zarejestrowanych jest tylko 90 tys. psów rodowodowych. Jednak sprzedażą psów z lepszymi bądź gorszymi papierami zajmują się też hodowcy zrzeszeni w innych związkach i stowarzyszeniach, których ciągle przybywa. Rzecz w tym, że tylko oni mogą sprzedawać zwierzęta.

Nowa ustawa o ochronie zwierząt, która zmieniła zasady handlu nimi w naszym kraju, obowiązuje od niespełna trzech lat. Zabroniła sprzedawania psów wszystkim, którzy nie są członkami związków hodowców. Przepis wprowadzono, by ukrócić cierpienie zwierząt wożonych po giełdach i targowiskach i tam sprzedawanych. Na przykład na giełdzie w Mokrem nie można już kupić szczeniaka z tekturowego pudła albo bagażnika samochodu.

Anna Rudy

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

kolo 2015-08-04  16:25

Te co byly wozone po targowiskach czy gieldzie maily lepsze warunki nizeli te z hodowli czesto pseudo .Pokazywali w telewizji te hodowle psow lub kotow .W jakich warunkach te zwierzeta zyly .To byly maszynki do robienia pieniedzy .Takich pseudo hodowli w kraju napewno jest wiecej .Suki mialy po dwa nawet trzy mioty w ciagu roku Kontrole powinny byc wlasnie w takich hodowlach .Maja zarejestrowane po dwa try psy ,a maja po piedxiesiat i wiecej.Na tych legalnych sprzedaja reszte .

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem