Coraz trudniej przemycić do więzienia nielegalne towary. Ale pomysłowość odwiedzających nie zna granic
CO SIĘ PRZEMYCA ZA KRATY
Pomysłowość niektórych matek, żon, narzeczonych, kochanek, a także kumpli z dawnej – niekonieczne legalnej – pracy jest godna podziwu. Muszą nieźle kombinować, żeby uśpić czujność strażników, wyprowadzić w pole tresowanego psa i oszukać urządzenia rentgenowskie.
Pojemny biustonosz
Wśród najczęściej przemycanych towarów są narkotyki, dopalacze i inne substancje odurzające. Rzadziej alkohol czy telefony komórkowe. Zakazany towar jest ukrywany w paczkach i listach lub przekazywany podczas widzeń. Czasami niedozwolone substancje próbują wnieść osadzeni, którzy wracają z przepustek lub z pracy.
Wiosną tego roku 60-letnia mieszkanka Hrubieszowa zdecydowała się dostarczyć narkotyki przebywającemu w więzieniu 35-letniemu synowi. Przyniosła je na widzenie. Jedno z zawiniątek zdążyła przekazać, 35-latek połknął narkotyki. Strażnicy zauważyli, co się dzieje, i zaprosili kobietę na kontrolę osobistą. Okazało się, że w biustonoszu miała schowaną jeszcze jedną porcję.
Przed miesiącem funkcjonariusze służby więziennej z hrubieszowskiego ZK przekazali policji nietypowy chleb. – Zwrócił na niego uwagę pracownik więziennej kuchni. Zamawiamy zwykłe pieczywo, a ten był ciemny, gryczany. Wyglądał, jakby był z zakalcem – opowiada Paweł Różyński, rzecznik więzienia. Wykonano test na zawartość tradycyjnych narkotyków. Był negatywny.
Magdalena Wójtowicz
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).