Spory o rozliczenia finansowe między Zamościem i gminą Zamość narastają
PREZYDENCIE, UCZ SIĘ OD RZESZOWA
„Kargul, podejdź no do płota, jak i ja podchodzę” – kto nie pamięta tej kultowej sceny ze słynnego serialu „Sami swoi”. Podobną wojnę pod płotem, a raczej na miedzy z gminą Zamość wypowiedział Wnuk. I o ile potyczka Kargula z Pawlakiem wywołuje wesołość, to zaognienie stosunków pomiędzy miastem i gminą budzi niesmak. A skazane na siebie samorządy, zamiast współpracować, okopują się na bojowych pozycjach.
Choć nie wszyscy, spora część radnych miejskich (9 w 23-osobowej Radzie Miasta), mimo trudnego sąsiedztwa – bo przecież chodzi o rozliczenia finansowe - na żadną wojnę z gminą iść nie chce. I odcina się od ostrych i krzywdzących, ich zdaniem, słów prezydenta, który publicznie stwierdził, że „gmina żeruje na budżecie miasta”. Co wcale nie znaczy, że ta „dziewiątka” nie domaga się od samorządu gminnego partycypowania w kosztach utrzymania transportu publicznego czy obiektów miejskich, które służą także mieszkańcom gminy. Bo od lat rozliczenia finansowe pomiędzy miastem i gminą są punktem spornym.
Jadwiga Hereta
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).