Wydanie nr 12 z 2015 r. (2015-03-25)

Poznał szeptunki, znachorów i egzorcystów. Przeżywał bóle porodowe, okładano go wnętrznościami barana. Przemek Kossakowski o tym wszystkim opowie w Zamościu

POZWOLIŁ ZAKOPAĆ SIĘ W GROBIE

„Kossakowski. Szósty zmysł” – tak nazywa się seria programów, które nakręcił dla stacji telewizyjnej TTV. Programy o jego wyprawach po Polsce, Ukrainie, Rosji i Bałkanach w poszukiwaniu osób parających się medycyną naturalną biją rekordy oglądalności. Kossakowski pokazuje w nich obrzędy i zjawiska, w które przeciętny, współczesny mieszkaniec Ziemi nie bardzo jest w stanie uwierzyć. Każdemu z obrzędowi poddawał się osobiście.

Przemek Kossakowski (rocznik 1972) zanim został telewizyjnym władcą dusz (jest jedną z największych gwiazd stacji TTV), przez dwa lata był... bezrobotny, bez prawa do zasiłku i jakiegokolwiek pomysłu na siebie.

Wcześniej też nie bardzo miał. Najpierw malował. Kiedy przyszedł kryzys twórczy, pracował trochę w warsztacie samochodowym, był drwalem, wyjeżdżał na saksy. We Francji zbierał ziemniaki, pracował w chlewni. W Holandii był budowlańcem. Posypało się także jego życie prywatne – rozstał się z żoną (co potem odczytywały w jego przeszłości „wiedzące”, z którymi się spotykał).

Kiedy usłyszał, że powstaje nowa stacja telewizyjna, usiadł i zaczął myśleć. – Zastanawiałem się, co sam chętnie bym obejrzał – wspomina.

Pewnego dnia spotkał się przy wódce ze szwagrem, na Roztoczu. Szwagier opowiedział mu o wiejskiej kobiecie, do której przychodzą tłumy, bo nastawia połamane i przemieszczone kości.

– Pomyślałem, że warto zainteresować się światem, który powoli odchodzi – mówi. – Byłem w kwestii telewizyjnej kompletnie zielony, ale mój pomysł się spodobał. Dostałem kamerę i kilka wskazówek. Jedna z nich była taka, że pokazując alternatywne praktyki uzdrowicieli, mam filmować to, co dzieje się z pacjentami. Kiedy jednak docierałem do osób parających się tego rodzaju uzdrawianiem, na ogół okazywało się, że pacjentów nie ma. Aby więc zrobić dobrą dokumentacje, sam siadałem i pozwalałem wyczyniać ze sobą te wszystkie rzeczy. To był strzał w dziesiątkę – opowiada.

 

MaMaz

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem