Kiedyś na traktorach, w fartuchach, z wiadrem i ścierką, dziś w biznesie, w gustownej garsonce i torbą z laptopem
BO JA JESTEM KOBIETA PRACUJĄCA
– Kiedyś każda kobieta, byle tylko chciała, pracowała. Czego jak czego, ale pracy nie brakowało. Poprzedni ustrój, choć ironicznie określany jako siermiężny, doceniał panie. Był sprawiedliwszy i bardziej opiekuńczy, zwłaszcza dla kobiet pracujących – wspomina z nostalgią czasy PRL Janina Gąsiorowska, wieloletni kierownik wydziału produkcji eksportowej w Zakładach Mięsnych w Zamościu. Także działaczka społeczna i związkowa. Czy rzeczywiście pracownice w tamtym ustroju miały łatwiejsze życie niż dzisiejsze kobiety pracujące?
Kobiety na traktory
Taki napis krzyczał ze słynnego plakatu propagandowego PRL. Na nim zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny w mundurze Związku Młodzieży Polskiej, siedzącej na traktorze. Magdalena Figur, szefowa pierwszej polskiej brygady traktorzystek (ją przedstawiano na plakacie), była bohaterką pochodów pierwszomajowych, parad i pokazów. I lansowała politykę władzy, która wmawiała kobietom, że wykonywanie męskich zawodów jest formą równouprawnienia i awansu społecznego.
– Choć była to propaganda, część kobiet uwierzyła w takie równouprawnienie. Niewiasty zgłaszały się do prac w kwitnących wówczas, zwłaszcza w naszym rejonie, pegeerów. Odpalały traktory, ruszały na równi z mężczyznami w pole. Walczyły o tytuł przodownicy pracy – mówi Zygmunt Dobrzyński, były burmistrz (w latach 60.) Hrubieszowa. I zauważa, że choć rynek pracy w gospodarce socjalistycznej, opartej na przemyśle ciężkim i górnictwie, był mało kobiecy, niewiasty podejmowały wyzwania i sprawdzały się jako robotnice w branży metalowej, chemicznej, hutniczej.
her, MaMaz
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).