Kolejny wyrok w sprawie ginekologów z hrubieszowskiego szpitala
SĄD DOBROTLIWY
7 września 2006 r. Olga K. (dziś ma 38 l.) z Werbkowic zadzwoniła na pogotowie, bo przestała czuć ruchy płodu. O godz. 3 nad ranem była już w szpitalu w Hrubieszowie. Położna wysłuchała akcji serca płodu – wówczas biło miarowo. Położna o przyjęciu pacjentki powiadomiła lekarza dyżurnego Henryka F. Ten jednak nie zbadał ciężarnej. Mimo że kobieta ze względu na stan zdrowia (kilkanaście lat temu przeszła amputację dwóch płatów prawego płuca) wymagała szczególnego nadzoru. Była to ciąża podwyższonego ryzyka. Na oddziale położna podłączyła kobietę do aparatu KTG, monitorującego akcję serca płodu.
Rano ordynator Mirosław Ś. podjął decyzję o przeprowadzeniu badania wód płodowych i USG, które wykonano dopiero ok. godz. 10.20. Wtedy zapadła decyzja o cesarskim cięciu. Kobieta została uśpiona. Po przebudzeniu usłyszała tragiczną wiadomość. Maleństwo urodziło się martwe. Reanimacja się nie powiodła. Chłopczyk (rodzice chcieli dać mu na imię Piotr) był śliczny, miał czarne włoski i ważył 2780 g.
au
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).
Komentarze
Co do w/w szpitala...swego czasu a bylo to przed 30 laty tez nie wiem jak by sie to wszystko zakonczylo gdyby nie polozna Pani Irena K [ wszystko mozliwe ze teraz jest juz na wyzszym stanowisku ]... lekarz dyzurny Henryk B po zbadaniu mnie,powiedzial ... BOLI?? TO MUSI BOLEC ODWROCIL SIE I WYSZEDL Z SALI, Pani Irena jednak zrobila co mogla, przyniosla aparat do mierzenia tetna i niestety ale tetno zanikalo i lozysko sie odklejalo!!!!Gdyby nie Pani Irena do rana ani ja ani moje dzieci nie przezylibysmy niestety
