Są tacy, którzy twierdzą, że zmarli kontaktowali się z nimi
ZNAKI OD ZMARŁYCH
Na tym świecie pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki – zwykł mawiać Benjamin Franklin, jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych. Każdy wie (choć nie zawsze o tym pamięta), że umrze. Ale chociaż potrafimy podróżować po kosmosie, oglądać cząsteczki tak małe, że trudno uwierzyć w ich istnienie, stworzyliśmy maszyny, które są szybsze i sprawniejsze niż ludzki mózg – o tym, co po śmierci, wiemy tyle, co nasi przodkowie przed tysiącami lat: nic.
Dlatego tak chętnie nadstawiamy ucha, gdy ktoś opowiada o tym, co wydaje się niemożliwe: spotkaniach z duchami zmarłych. I to niezależnie od tego, czy w życie pozagrobowe wierzymy, czy nie.
Zimny pocałunek
Władysław był dobrym człowiekiem i gospodarzem. K., jego synowa (pochodzi spod Hrubieszowa, chce – jak większość naszych rozmówców – zostać anonimowa), opowiada, że zawsze, kiedy wracała z pracy do domu – biegiem, bo trójka małych dzieci i parę godzin roboty w polu przed nią – teść już czekał. Wcześniej rozpalał pod kuchnią, obierał wiaderko ziemniaków, żeby mogła szybciej obiad ugotować. Ona gotowała, on gawędził. Takie miłe, rodzinne bycie.
– Niedługo po śmierci teść przyśnił mi się. Patrzę w tym śnie na niego i z jednej strony cieszę się, że go widzę, z drugiej jestem przerażona. Bo wiem, że nie żyje. A on mówi: „Dziecko, nie bój się. Przyszedłem podziękować za to, że byłaś dla mnie taka dobra”. Pochylił się i pocałował mnie w rękę – opowiada kobieta.
Małgorzata Mazur
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).