Fatum ciąży nad rodziną Kowalskich. Giną co kilka lat w tragicznych okolicznościach
OKRUTNY LOS
Monika była pełną życia dziewczyną. Ładna, inteligentna, pracowita. W maju skończyła renomowane liceum, dostała się na studia prawnicze. Podczas wakacji podjęła pracę w Gdyni, by zarobić na czesne i nie być ciężarem dla ojca. Wiosną na weselu siostry w Anglii bawiła się, śmiała... Dzień przed swoją śmiercią przyjechała do rodzinnego domu w byłym województwie zamojskim. Nic nie wskazywało na to, że są to ostatnie godziny jej krótkiego życia.
Ratunku?
Była noc z piątku na sobotę (z 29 na 30 sierpnia). Monika wyszła z domu. Udała się w kierunku pobliskich torów kolejowych. Wokół szczere pola. Ponoć mieszkający po sąsiedzku ludzie przed godz. 1 w nocy słyszeli krzyki. Jakaś kobieta miała nawoływać „Ratunku! Pomocy!”. Czy to była Monika? Czy walczyła z kimś realnym, czy tylko z własnymi mrocznymi myślami?
Jedno jest pewne: do domu nie wróciła. Jej zwłoki ok. godz. 6 rano znalazł maszynista pociągu towarowego LHS. Nie zdążył wyhamować. Jak się okazało, Monika już nie żyła. Została potrącona przez inny pociąg – przejeżdżający tamtędy ok. godz. 4. Jak stwierdził biegły patolog, który wykonał sekcję zwłok, obrażenia na ciele mogą wskazywać, że dziewczyna położyła się na torach i w takiej pozycji, od strony lewej, została przejechana.
au
Imiona i nazwisko zostały zmienione.
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).
Komentarze
Bo kiedyś było województwo zamojskie . Czytaj uważnie " W Byłym województwie zamojskim " podkreślam w byłym.