Przyjaźni w świecie modelingu nie ma. Zazdrość i zawiść są na porządku dziennym
POT, SŁAWA I PIENIĄDZE
Nowy Jork, Paryż, Tokio, pokazy najsłynniejszych projektantów, okładki magazynów mody, imprezy i uwielbienie świata to marzenie wielu młodych dziewczyn. Poza tym miliony, które zarabiają najsłynniejsze modelki – wszystko kusi. Nie wystarczy jednak być ładną, trzeba jeszcze mieć to coś, choć pewne kanony w tej profesji oczywiście obowiązują. Modelka nie powinna mieć mniej niż 172 cm wzrostu i nie więcej niż 182 cm. Bardzo ważne są proporcje nóg do reszty sylwetki. Ewelina Bilik z Hrubieszowa z pewnością je ma (wzrost 180 cm, przy wadze 50 kg, biust 78, talia 60 i biodra 88). Poza tym maoryginalną słowiańską urodę.
Milan Fashion Week
Ewelina pracuje w krakowskiej Agencji Modeli i Modelek Fashion Color. Mimo że jest bardzo zaganiana, studiuje na czwartym roku pedagogiki, edukacji dla bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego na krakowskim Uniwersytecie Pedagogicznym.
Modelingiem zaczęła się interesować jeszcze w liceum (LO im. Kościuszki w Hrubieszowie). – Lubiłam oglądać zdjęcia modelek i pokazy mody. Koleżanki robiły mi zdjęcia, a ja oswajałam się z obiektywem, uczyłam się pozować – opowiada.
Gdy poszła na studia do Krakowa, zaczęła rozsyłać swoje zdjęcia do różnych agencji. Odzew był spory. – Postanowiłam kuć żelazo, póki gorące. Pojechałam do Warszawy, pochodzić po agencjach, porozmawiać. Wówczas padła propozycja wyjazdu do Mediolanu. Czasu na decyzję miałam niewiele, wyjazd miał być za dwa tygodnie. Przestraszyłam się i nie pojechałam.
Dopiero rok później zdecydowała się na pracę z krakowską agencją Fashion Color. W lutym 2012 roku wyjechała do Mediolanu, gdzie razem z modelkami z całego świata przygotowywała się do tygodnia mody (Milan Fashion Week). Od razu została rzucona na głęboką wodę. – Byłam tam ponad dwa miesiące. W tym czasie współpracowałam z mediolańską agencją modelek, wzięłam udział m.in. w pokazie fryzjerskim L’oreal w Bolonii, w którym umiejętności prezentowali najlepsi fryzjerzy z całego świata.
Dzięki wyjazdowi zrozumiała, że jest to bardzo wyczerpująca praca, w której liczyć można wyłącznie na siebie.
Aneta Urbanowicz
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).