Wydanie 9 z dnia 28 lutego 2007 r. (2007-02-28)

Por. Andrzej Kowerski z Zamościa przemycił z okupowanej Polski, w protezie stopy, wiele cennych dokumentów i mikrofilmów

NASZ SZPIEG NA WĘGRZECH (2)

Był koniec grudnia 1939 r. Do polskiego konsulatu w Budapeszcie weszła szczupła, piękna kobieta. Miała czarne włosy i jasną twarz. Kiedy szła przez rozległy hall, przyciągała spojrzenia wielu stojących w kolejce mężczyzn. Weszła do pokoju hrabiego Andrzeja Kowerskiego. Oświadczyła, że jest dziennikarką i poprosiła o rozmowę bez świadków.

Tak opisuje spotkanie Krystyny Skarbek (Christiny Granville) agentki brytyjskiego wywiadu z Andrzejem Kowerskim z Zamościa, b. oficerem kawalerii, pracownikiem konsulatu, zajmującym się przerzucaniem internowanych żołnierzy polskich z Węgier do Francji, Maria Nurowska, autorka książki „Miłośnica", poświęconej niezwykłemu życiu Krystyny.

W kawiarni niedaleko konsulatu Krystyna przypomniała Andrzejowi, że to nie jest ich pierwsze spotkanie. Powiedziała, że poznali się rok przed wojną w Zakopanem, gdzie Andrzej kupił narty od jej drugiego męża, podróżnika i pisarza powieści dla młodzieży Jerzego Giżyckiego. Czy rzeczywiście było to ich pierwsze spotkanie?

Jan Larecki, autor książek i artykułów o tematyce szpiegowskiej, także o Krystynie Skarbek-Granville, ale również i Zygmunt Kałużyński, twierdzą, że Andrzej i Krystyna znali się od dzieciństwa. Czy to możliwe? Krystyna, mimo zawadiackiego charakteru, nosiła się jak arystokratka i w rzeczywistości nią była (jej pradziadkiem był hrabia Fryderyk Skarbek herbu Habdank, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, teoretyk ekonomii, historyk i powieściopisarz, ojciec chrzestny Fryderyka Chopina). Kowerscy herbu Białynia skoligaceni byli m.in. z Fudakowskimi, Popielami i Zamoyskimi... Możliwe, że Andrzej i Krystyna spotkali się na jakimś arystokratycznym ślubie. Nie to jest jednak ważne. To w Budapeszcie przypadli sobie do gustu. Czy była to miłość od pierwszego wejrzenia? Nie wiemy. Istotne jest to, że stali się nie tylko partnerami, ale i bliskimi przyjaciółmi. Kowerski wciągnięty przez Krystynę do służby w SIS (Secret Inteligence Service - Tajna Służba Wywiadowcza) i SOE (Zarząd Operacji Specjalnych) został jednym z najaktywniejszych agentów brytyjskich. Związek Andrzeja i Krystyny przetrwał wojnę (była to największa miłość jej życia) i zakończył się wraz z tragiczną śmiercią Krystyny.  

W Budapeszcie spotykali się m.in. w restauracji „Floris". Odtąd wspólnie organizowali ucieczki żołnierzy polskich z obozów dla internowanych i pomagali im dostać się na Zachód. Któregoś dnia byli razem w obozie w Esztergom. Pojechali tam oplem i  ciężarówką, którą prowadził młody podporucznik. Podwładny Kowerskiego zaprosił żandarmów z obozu do winiarni, a Andrzej z Krystyną wyprowadzili kilkunastu żołnierzy. Później Krystyna dołączyła do pijących żandarmów i tak im dolewała trunku, że ledwo trzymali się na nogach. Kiedy komendant obozu wysłał za Krystyną i Andrzejem pościg, nawet trzeźwi jego podwładni nie potrafili dogonić brawurowo jadącego oplem po oblodzonej szosie Andrzeja. Innym razem uratowała ich z opresji Krystyna. W jednej z budapesztańskich kawiarni Andrzej odebrał rozłożony na części najnowszy model niemieckiego karabinka, który przemycił z Warszawy bliski jego współpracownik i prawa ręka Ludwik Popiel. Wyszli oboje z kawiarni. Teczkę z bronią niósł pod pachą Andrzej. Nagle zza rogu wyszło na nich dwóch żandarmów, Węgrów i mierząc z karabinów zażądali teczki. Andrzej na chwilę znieruchomiał i zrobił gest jakby chciał otworzyć teczkę. Wtedy zadziałała Krystyna. Kopnęła stojącego bliżej żandarma w krocze. Kopnięcie okazało się tak silne, że Węgier upuścił karabin i chwycił się rękami za podbrzusze. Drugiego, zaskoczonego żandarma rozbroił Andrzej. Za następnym rogiem porzucili broń, a teczkę dostarczyli do poselstwa brytyjskiego.

Szpieg musi wykazywać się zimną krwią i niezwykłą  przytomnością umysłu. Takimi cechami charakteru obdarzeni byli oboje. Krystynę posądzano nawet o zdolności hipnotyczne. Przykład takich jej umiejętności podaje w jednej ze swoich książek Zygmunt Kałużyński: „Ów nadprzyrodzony talent hrabianki uratował ją niejednokrotnie, np. gdy przeprowadzała pięciu oficerów czeskich do Jugosławii, zostali zatrzymani przez patrol, ale Krystyna skierowała na żołnierzy swoją siłę magnetyczną i nie tylko ocaliła się, ale zmusiła Niemców do popychania przemycanego samochodu, który utknął w drodze!" - pisze żartobliwie Kałużyński.

Krzysztof Czubara

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem