Batalią sądową skończyła się sprawa wydania zwykłego dokumentu
SKAZANY ZA NAZWISKO
Metryka Poniedziałkowi potrzebna była do załatwienia spraw spadkowych po zmarłym bracie. Jak opowiada, odpis metryki wydanej mu w latach 80. (na nazwisko – co ważne – Poniedziałek) jest podniszczony, nie nadaje się do przedstawienia sądowi.
– Żona napisała do UG w Mirczu e-mail w sprawie dokumentu. Okazało się, że według urzędników Andrzej Poniedziałek nie istnieje. Zbaraniałem – opowiada kierowca.
Mężczyzna w lutym ub. roku, nie bacząc na siarczyste mrozy i zaspy śniegu (był akurat atak zimy), wybrał się w trzystukilometrową podróż do Mircza, by przekonać urzędników, że jednak istnieje.
– Poszedłem do kierownika USC, mówię w czym rzecz, tłumaczę, że jestem z daleka i proszę, aby tę sprawę załatwić od ręki. A w odpowiedzi słyszę: „najpierw ojciec musi pana uznać” – opowiada mężczyzna. – Jak ma mnie ojciec uznać, skoro od 28 lat nie żyje? Poza tym zrobił to już dawno temu, kiedy rodzice się pobrali – opowiada.
Po urodzeniu matka zapisała małego Andrzeja na swoje nazwisko panieńskie. Rodzice wzięli ślub, gdy miał cztery lata. – Po ślubie ojciec poszedł do urzędu i uznał mnie. Od tamtej pory noszę jego nazwisko, co poświadczają wszystkie dokumenty, którymi się legitymuję – opowiada kierowca.
MaMaz
Imię i nazwisko kierowcy zostały zmienione.
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).