Ta tragiczna historia zaczyna się na pozór banalnie – od włamania do garażu. Kończy się zagadkową śmiercią młodego chłopaka
MORDERSTWO PO ZABAWIE
18 sierpnia 1989 r. Upalny, senny piątek. Na posterunek MO w Mirczu przychodzi ogrodnik z Modrynia-Syberii. Zgłasza włamanie do garażu i kradzież namiotu, foteli turystycznych, stołu, wiertarki elektrycznej. Straty szacuje na 700 tys. ówczesnych złotych. Plutonowy z posterunku udaje się na miejsce włamania, zabezpiecza ślady linii papilarnych. Zaczynają się poszukiwania sprawcy. Pies tropiący doprowadza milicjantów do lasu i gubi trop.
Oddał fanty, milczał jak grób
Dwa dni później na posterunku MO zjawia się rolnik z Miętkiego. Opowiada, jak 18 sierpnia w nocy holował tarpana należącego do Marka S.
Aneta Urbanowicz
Personalia, oprócz dr. Romana Mądro, zostały zmienione.
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).