Wydanie 51 z dnia 19 grudnia 2006 r. (2006-12-19)

Zamojszczyzna – na wniosek nacjonalistów ukraińskich – podobnie jak Lwów, miała być częścią Związku Radzieckiego

JAK ZAMOŚĆ STALINOWI WYRWANO

„Pozwalam sobie prosić rząd ZSRR i jego wodza Stalina o pomoc dla Ukraińców zamieszkujących ziemie Chełmskie, Hrubieszowa, Zamościa, Jarosławia i innych zachodnich okręgów, pragnących włączenia się do ziemi Ukrainy” – te słowa Michaiła Hreczuchy, członka Biura Politycznego KC KP (b) Ukrainy, wiceprzewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRR opublikowane w lutym 1944 r. na łamach „Izwiestii” wywołały wielki niepokój Polaków.

Hreczucha mówił o przyłączeniu Zamojszczyzny do USRR 7 lutego 1944 r. na posiedzeniu Rady Najwyższej Związku Sowieckiego. Niedługo później w sprawie podobnego  przebiegu granicy polsko-sowieckiej zabrał głos Nikita Chruszczow, przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych (premier) Ukraińskiej ZSRR. 1 marca 1944 r. oświadczył: „Ukraiński naród będzie walczył o włączenie w skład ukraińskiego państwa odwiecznych ukraińskich ziem, jakimi są Chełmskie, Hrubieszów, Zamość, Tomaszów, Jarosław". Podobne głosy dało się słyszeć w otoczeniu samego Stalina. W tym momencie wszystko stało się jasne. Nie tylko Lwów i ziemia lwowska, o które walczył rząd emigracyjny Stanisława Mikołajczyka, ale i Zamojszczyzna miała być oderwana od macierzy i stać się częścią ZSRR.

Hreczucha, Chruszczow i inni przedstawiciele rządu ZSRR nie tylko sankcjonowali stan terytorialny wprowadzony sowiecko-niemieckim układem z 28 września 1939 r., na podstawie którego Związek Sowiecki dokonał inkorporacji tzw. Zachodniej Białorusi i tzw. Zachodniej Ukrainy, ale zamierzali wprowadzić znaczące „korekty" na niekorzyść Polski. Nie dosyć, że „linię Curzona", wzdłuż której, zgodnie z postanowieniem konferencji w Teheranie, miała przebiegać po wojnie granica między Polską a ZSRR, szkicowano w sposób zbliżony do linii Ribbentrop-Mołotow, to planowano jeszcze oderwać od Polski spory kawałek jej historycznych ziem.

„Linia Curzona" to polsko-sowiecka linia demarkacyjna zaproponowana w lipcu 1920 r. przez brytyjskiego ministra spraw zagranicznych lorda George'a N. Curzona w czasie bolszewickiej ofensywy na Warszawę. Przebiegała od granicy ówczesnych Prus Wschodnich na północ od Suwałk i na wschód od Sejn i Grodna, w północnej części w sposób zbliżony do obecnej granicy polsko-białoruskiej. Pozostawiała jednak po sowieckiej stronie Puszczę Białowieską. Następnie biegła na południe nurtem Bugu na zachód od Brześcia, dochodząc do okolic Hrubieszowa i Sokala, i w tym miejscu urywała się. Jej odcinek południowy miał być ustalony później (w dniu zawarcia rozejmu w wojnie polsko-bolszewickiej). „Linia Curzona" została zaproponowana w 1943 r. w Teheranie jako podstawa wytyczenia polskiej granicy wschodniej. Brytyjski premier Winston Churchill i prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Franklin D. Roosevelt zgodzili się też z sugestią Stalina, aby północna część Prus Wschodnich, które początkowo miały w całości należeć do Polski, wraz z Królewcem i Kłajpedą, przypadła ZSRR. 

Warto pamiętać, że granica między Związkiem Sowieckim a III Rzeszą ustanowiona we wrześniu 1939 r. przebiegała częściowo wzdłuż Sanu, a później Bugu. Po stronie sowieckiej pozostawały Lubaczów i Sokal, a po niemieckiej - Tomaszów Lubelski i Hrubieszów. Od Brześcia dochodziła do miejscowości Nur. Dalej, biegnąc w linii prostej na północ, korytem rzek Narwi i Pisy dochodziła do dawnej granicy między Polską a Prusami Wschodnimi. Suwalszczyznę, ze względu na zamiłowania ministra III Rzeszy Joachima Ribbentropa do polowań, pozostawiono Niemcom.

Ta granica nie miała żadnego uzasadnienia historycznego czy etnicznego. Chociaż nie była zgodna z „linią Curzona", stanowiła dla władz sowieckich punkt wyjścia dla rozmów o przyszłej granicy z Polską. Sama „linia Curzona" akceptowana była przez komunistów zgrupowanych w Centralnym Biurze Komunistów Polskich w ZSRR z Wandą Wasilewską na czele, jednakże ewentualne odstępstwa od niej  na niekorzyść Polski wywoływały ich zaniepokojenie i sprzeciw.    

Krzysztof Czubara  

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

człek 2016-03-27  08:39

mimo,że mam wrażenie ,że mieszkam w porąbanym kraju to i tak jestem wdzięczny,że to ten kraj,a panom Winstonowi i Franklinowi wielkie dzięki ,łatwo dawać nie swoje?,tak że nasi sojusznicy obecni mogą mieć podobne odniesienie do sytuacji ,historia lubi się powtarzać,oby nie?

Jacek 2016-03-26  12:05

Nacjonaliści ukraińscy byli chyba bardziej tępieni w ZSRR niż Polacy.

martmart 2014-06-27  06:14

nie klam---jacy nacjonalisci ukrainscy przy Stalinie? chory jestes? i jak zesz wyrwano bo nie widze?

jasiek 2006-12-26  13:23

A może szkoda, że nie stało się inaczej? Bo przecież niewyczerpane zastępy naszych patriotów wsparte intelektualistami na pewno pokonałyby bolszewików jeszcze za życia Stalina, przynosząc wolność od Szczecina do Władywostoku

xyz 2006-12-20  09:33

Cholera, niewiele brakowalo a mieszkalibyśmy w ZSRR a teraz na Ukrainie, człowiek czasami nie zdaje sobie sprawy jak wiele ma szczęścia...

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem