Wydanie 41 z dnia 11 października 2006 r. (2006-10-11)

Centralne Biuro Śledcze zatrzymało czterech mieszkańców Tomaszowa Lub. Są podejrzewani, że brali udział w kradzieży 1,35 mln paczek papierosów

NAPAD STULECIA

Miał to być ich napad stulecia. Łupem złodziei padło grubo ponad milion paczek papierosów, wartych cztery i pół miliona złotych. Prawie się powiodło. Po roku policja zatrzymała 18 osób. Planowane są kolejne aresztowania.

W biały dzień, 2 kwietnia 2005 roku, złodzieje przebrani za celników wywieźli trzy tiry papierosów z magazynu Izby Celnej w Chełmie. Izba Celna wynajmowała magazyn od firmy ogrodniczej Agro-Carbon przy ul. Rampa Brzeska. W załadunku pomagali im niczego nieświadomi pracownicy firmy. Pomogli, bo umowa zawarta z Izbą zobowiązywała do wypożyczenia podczas załadunku lub rozładunku samochodów, wózka widłowego. - Skąd mieliśmy wiedzieć, że jest to napad? - tłumaczy jeden z właścicieli firmy.

Magazyn wynajmowany był przez IC od sierpnia 2004 roku do końca lipca 2005 roku. Ma powierzchnię 600 mkw. Magazyn znajduje się na terenie firmy ogrodniczej Agro-Carbon. Łatwo wejść na jej teren, gdyż firma zajmuje się sprzedażą węgla i skupem zbóż. Co rusz przyjeżdżają klienci. Nikomu nie przeszkadza, że po placu kręcą się ludzie.

- Do magazynu trafiały towary zajmowane przez funkcjonariuszy celnych, głównie z przejścia granicznego w Dorohusku - tłumaczy Marzena Siemieniuk, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białej Podlaskiej. - Były to towary, co do których nie zapadło jeszcze orzeczenie sądu o przepadku na rzecz Skarbu Państwa.

Pracownicy Agro-Carbonu twierdzą, że do magazynu próbowano włamać się kilkakrotnie, jednak bez skutku. Aż do soboty 2 kwietnia 2005 roku. Wtedy, w biały dzień, złodzieje przebrani w mundury celników, dokonali skoku, określanego tu mianem napadu stulecia.

- Wjechały trzy tiry, bezpośrednio pod magazyn. Z samochodów wysiadło chyba sześciu mężczyzn w mundurach celników. Potem pojawiło się kilku jednakowo ubranych cywilów. Powiedzieli, że przyjechali po papierosy - opowiada nam jeden z pracowników.

W magazynie założony był elektroniczny alarm. Tego dnia, gdy pojawili się przebrani celnicy, alarm się nie włączył. - Musieli znać kod, byli doskonale przygotowani - tłumaczy jeden z szefów zakładu, który także woli nie ujawniać swojego nazwiska. - Zaczęli ładować papierosy do samochodów. Po kilku minutach poprosili o wózek widłowy. Całe zdarzenie wyglądało tak jak zwykle, gdy do magazynu przyjeżdżały samochody z Izby Celnej. Po prostu nie było podstaw by myśleć, że jest to jakiś napad.

Właściciel firmy dodaje, że Izba Celna jest sobie sama winna. - Umieszczony na budynku alarm sprawiał nam nie lada kłopoty - tłumaczy. - Bywało, że uruchamiał się samoczynnie, nawet po kilka razy w ciągu doby. Na miejsce przyjeżdżali ochroniarze i policja, oglądali budynek i wykluczali, by alarm uruchomił się w wyniku próby włamania. Zgłaszaliśmy ten fakt do Izby, jednak pozostawało to bez echa. Jednak w dniu napadu, alarm po prostu nie zadziałał.

- Z naszego punktu widzenia magazyn był dobrze zabezpieczony - tłumaczy Marzena Siemieniuk, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białej Podlaskiej. - Były tam zamontowane odpowiednie zamki i alarmy. Tutaj mieliśmy do czynienia z przekazaniem informacji z wewnątrz, czyli kod dostępu do alarmów musiał udostępnić skorumpowany celnik. Po tej kradzieży jeszcze bardziej zaostrzyliśmy procedury ochrony obiektów.

Złodziejom udało się ukraść 1 mln 350 tys. paczek papierosów o wartości rynkowej 4,5 mln zł. Załadunek zajął pięć godzin, od godz. 8.00 do 13.00.
Złodzieje świetnie orientowali się w funkcjonowaniu magazynu. Papierosy wywieźli przed pojawieniem się firmy ochroniarskiej, która w soboty pilnuje budynków od godziny 13.

Jak to możliwe, że pracownicy Agro-Carbonu nie sprawdzili, komu wydają papierosy? - My tylko wynajmowaliśmy budynek. Nie byliśmy upoważnieni do legitymowania celników, a już na pewno nie podejrzewaliśmy o kradzież osób w mundurach. Uważamy, że wywiązaliśmy się z umowy zawartej z Izbą Celną należycie - usłyszeliśmy.

Kradzież  ujawniono dopiero po dwóch dniach, w poniedziałek 5 kwietnia 2005 roku. Przez ten czas złodzieje zdążyli wywieźć towar, najprawdopodobniej na zachód Europy. Śledztwo w tej sprawie wszczęła policja wraz z prokuraturą. - Udało się nam powiązać fakty w jedną całość - tłumaczy podinspektor Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie. - Okazuje się, że w sprawę zamieszane są różne osoby z aż trzech województw. Tropy prowadzą także do Tomaszowa Lub. Tam policja zatrzymała czterech mężczyzn.

Wojciech Stepaniuk

To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży


Komentarze

Wojciech Stepaniuk 2006-10-13  13:30

Szanowny panie M. Podczas zbierania materiałów do tekstu, oficjalne stanowisko prokuratury było takie, ze wobec wszystkich zatrzymanych, prokuratura zastosuje trzymiesieczny areszt tymczasowy. Tak tez zostało to napisane w tekscie. My jako redkacja nie sledzimy kazdej decyzji wydawanej przez prokurature. Byc moze stanowisko prokuratury w stosunku do zatrzymanych uleglo zmianie po publikacji tekstu.

M. 2006-10-11  12:59

Dlaczego nie napisał Pan Panie redaktorze całej prawdy, a mianowicie, że bracia Mariusz i Rober H. po przesłuchaniu prokuratora zostali zwolnieni do domu. Ale czemuż się dziwić wy szukacie tylko sensacji, a prawda was nie obchodzi!!!!

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej
Rozumiem