Ziemia kryje różne cenne przedmioty, są warte nawet miliony euro. Ale za poszukiwania można pójść do więzienia
POSZUKIWACZE SKARBÓW
„Hrubieszowiaki”, produkowane w l. 90. były tak dobre, że ponoć jeden z ówczesnych tomaszowskich (dawno się stąd wyprowadził) poszukiwaczy znalazł dzięki nim aż 10 rkm-ów marki Browning z czasów II wojny. Potrafiły podobno „wyczuć” karabin na głębokości 2 m.
Pewien posiadacz „hubieszowiaka” zrobił kilka lat temu eksperyment: zakopał w ziemi, na głębokości 30 cm niewielką monetę. Okazało się, że „hrubieszowiak” był tak samo skuteczny, jak profesjonalny detektor, wart blisko 3 tys. zł.
Boom na poszukiwania
W l. 90., gdy wybuchł boom na poszukiwania, „hrubieszowiak” był jedynym produkowanym prywatnie wykrywaczem metalu. Od wojskowych można było jeszcze odkupić profesjonalny sprzęt wojskowy, ale kosztował ogromne pieniądze. Dlatego większość biegała po polach właśnie z „hrubieszowiakami”.
Małgorzata Mazur
To jedynie część artykułu. Kompletny artykuł przeczytasz w obecnym wydaniu Tygodnika Zamojskiego. Zapraszamy do punktów sprzedaży, lub do zakupu e-wydania (tylko 2.5 zł).
Komentarze
POLSKA zaczyna być krajem wrogo nastawionym do mieszkańców po prostu zamordyzm
W Warszawie pan Smętkowski w tamtych latach robił wykrywacz,który posiadał tzw dyskryminację. Pozwalało to wstępnie odróżnić metal szlachetny od zwykłego żelaza. A poza tym dzisiejsze przepisy dotyczące amatorskiego poszukiwania staroci na polach są beznadziejne. Wielu ludzi pozbawiły fajnego hobby i zrobiły z nich kryminalistów. Ten,kto to wymyślił, nie miał pojęcia o poszukiwaczach. Zwykły przysłowiowy pies ogrodnika.